Bronisław Motyka
Sport i rekreacja w IFJ
Niemal od samego początku powstania Instytutu, który w tym czasie mieścił się w budynku Uniwersytetu Jagiellońskiego przy ulicy Gołębiej
sport i rekreacja były dla znacznej części pracowników sposobem na czynny wypoczynek
Jako wieloletni pracownik Instytutu, w którym rozpoczynał pracę w 1956 roku,
czyli niemal od początku jego istnienia i w którym przepracowałem 42 lata, postaram się opisać w skrócie najważniejsze wydarzenia związane z wypoczynkiem i rekreacją oraz przypomnieć o ludziach, którzy je tworzyli i brali w nich czynny udział.
Ponieważ przez cały okres mojej pracy byłem głęboko zaangażowany we wszystkie poczynania związane z rekreacja, a często sam je inicjując, zdaję sobie sprawę , że mimo tergo moje wspomnienia mogą być nie w pełni obiektywne i nie uwzględniać innych ważnych wydarzeń, które miały miejsce, o których nie wiedziałem, lub pominąć nazwiska, które uszły mej pamięci.
Dla rzetelnego opisu tamtych minionych lat, dobrze byłoby je skonfrontować z relacjami innych osób, które brały w nich udział i potrafią odtworzyć rzeczywistość minionego okresu taką jaka faktycznie była, bez uprzedzeń i przypisywania sobie lub innym czyiś dokonań.
Wśród pracowników, biorących udział w propagowaniu sportu i rekreacji w Instytucie były osoby, które czynnie uprawiali różne dziedziny sportu, między innymi: Władysław Babiarz - czołowy zawodnik Mistrzostw Polski AZS w żeglarstwie, Marianna Makowska Rzeszutko - czołowa zawodniczka w kajakarstwie wyczynowym, Józef Batko-Mistrz Polski w sportowym spinningu, Stanisław Ogaza - grotołaz, Jerzy Starzewski żeglarz - przewodniczący krakowskiej sekcji żeglarskiej AZS, a w późniejszym terminie himalaista Stanisław Biel, wieloletni prezes Ogniska TKKF w Instytucie.
Z końcem lat pięćdziesiątych głośna była sprawa wyprawy do jednej z tatrzańskich grot, krakowskiej grupy grotołazów, w której uczestniczył Stanisław Ogaza, a która omal nie zakończyła się dla niego tragicznie. Akcja ratownicza zmierzająca do jego uwolnienia, uwięzionego na małej półce skalnej, oddzielonego od reszty ekipy wypełnionego lodowatą woda syfonu trwała kilkanaście godzin i była szeroko komentowana w prasie i radiu. W akcji ratowniczej duża odwagę wykazał uczestnik wyprawy Wiesław Maczek, późniejszy pracownik naukowy Zakładu Fizjologii Roślin PAN w Krakowie, który pomógł wydostać się uwięzionemu z wypełnionej wodą komory na zewnątrz .
Do połowy lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, czyli do czasu powstania koła PTTK zainteresowanie pracowników zbiorową rekreacją koncentrowało się jedynie na turystyce wysokogórskiej i narciarstwie.
W początkowym okresie w Instytucie nie działała żadna organizacja o charakterze turystycznym lub sportowym. Nie było związków zawodowych, środków transportu ani funduszu socjalnego z którego można by choć w części finansować tą działalność. Wystarczyła wtedy jedynie życzliwość Profesora Henryka Niewodniczańskiego, który interesował się i wspierał nasze zamiłowanie do aktywnego wypoczynku. W latach pięćdziesiątych jako środek transportu w celu wyjazdu poza miasto służył nam samochód ciężarowy z plandeką (!). Autobus pojawił się w Instytucie dopiero z końcem dekady, z którego korzystali między innymi członkowie Koła PTTK – pierwszej organizacji społecznej jaka powstała w tym czasie na terenie Instytutu. Do twórców i początkowych działaczy Koła PTTK należałoby zaliczyć Leszka Marszałka, Romana Zieleniewskiego i moją skromną osobę, która przez niemal dwadzieścia lat czyli mniej więcej do czasu powstania Ogniska TKKF organizowała wszystkie wyjazdy poza Kraków, latem w góry jesienią do lasu na grzyby, a zimą na narty. Udział we wspólnych wycieczkach przyczyniał się do lepszego poznania i integracji ludzi o podobnych zainteresowaniach. Owocowało to organizowaniem coraz ciekawszych wypraw w góry, nad Jezioro Rożnowskie lub jeziora mazurskie, oraz tworzenia się coraz liczniejszych grup o wspólnych zainteresowaniach i nie koniecznie o charakterze sportowym.
Jedną z nich powstała pod szumną nazwą JAFF (Jądrowa Agencja Fotograficzno Filmowa), którą tworzyli Stanisław Kolber, Janusz Łagisz i Bronisław Motyka. Grupa ta przy duchowym wsparciu i pomocy materialnej Profesora Niewodniczańskiego miała do dyspozycji 16 mm kamerę filmową, dwa aparaty fotograficzne i ciemnie fotograficzną. W swej kilkuletniej działalności powstał film kilkuminutowy o Pracowni Elektronicznej, gdzie powstawały pierwsze urządzenia pomiarowe do przyszłych eksperymentów na nowo powstającym cyklotronie U-120. Jednym z nich był unikalny na ówczesne czasy 10 kanałowy analizator progowy pochłaniający około 2 kWh, w całości oparty na lampach próżniowych i wybierakach telefonicznych oraz neonówkach sygnalizujących każdy zarejestrowany impuls z detektora. Dużą zasługą tej grupy było również stworzenie dokumentacji fotograficznej z tego okresu, która posłużyła do zorganizowania paru wystaw fotograficznych w szeregu instytucjach władz lokalnych jak również w ZIBJ w Dubnej i do ilustracji w wielu publikacjach i folderów dotyczących działalności Instytutu.
Cała dokumentacja, składająca się z kilkuset zdjęć zastała przekazano do archiwum Instytutu.
Do ciekawszych w tym okresie przedsięwzięć o charakterze rekreacyjnym należałoby wymienić:
· wielodniową wycieczkę Szlakiem Renesansu, podczas której zwiedzano Baranów Sandomierski, Kazimierz Dony, Puławy i Krasiczyn
· spływ Pisą, trzema żaglówkami typu Omega na trasie Nowogród, Pisz, Jezioro Śniardwy do Mikołajek,
· wyjazd do Bułgarii na zaproszenie tamtejszego związku żeglarskiego i wspólne żeglowanie dużą łodzią żaglową po Morzu Czarnym,
· kilkudniowy wyjazd do Berlina na zaproszenie niemieckiego związku żeglarskiego.
Obozy żeglarskie organizowali: Jerzy Starzewski i Andrzej Nawrocki
Niemal wszystkie wyprawy górskie nastawione były na Tatry, po których można było wędrować w dowolne rejony bez ograniczeń i przy znikomym ruchu turystycznym. Urzekały widokiem pasących się owiec na halach, bacówkami w których mieszkali juhasi i u których można było za darmo przenocować w szałasie, kupić prawdziwie owczego i dobrze uwędzonego oszczypka i ugasić pragnienie kubkiem żętycy. Wśród bywalców wędrówek po szlakach tatrzańskich prym wiedli: Jan Szymakowski i Grzegorz Zapalski..
W latach siedemdziesiątych reaktywowane Koło PTTK jeszcze bardziej ożywiło działalność i wzmogło zainteresowanie turystyką . Ilość wyjazdów na wycieczki górskie i na narty podwoiła się. Do grona osób, które swą wiedzą i zaangażowaniem propagowali turystykę należałoby wymienić Joanne Bogacz, Edwarda Cichonia, Danutę Drejak., Stanisława Szarskiego i Wiesława Wierbę oraz wielkiego miłośnika Tatr znakomitego fotografika Mieczysława Żbika, którego zdjęcia posłużyły do wydania w ostatnim dziesięcioleciu dwóch albumów jego autorstwa. ukazujących ich piękno .
W tym okresie dużą frekwencją i uznaniem cieszyły się wycieczki autobusowe organizowane przez wędkarzy i przez Mikołaja Hałabudę, który z wielkim oddaniem poświęcał swój czas i energię na organizowanie wyjazdów w plener. Pamiętam, że kiedy pewnego razu byłem jednym z uczestników wycieczki organizowanej przez Pana Mikołaja zaskoczyła mnie reakcja pozostałych osób , którzy na jej zakończenie , wysiadającego z autobusu organizatora żegnali oklaskami, dziękując mu w ten sposób za umożliwienie im miłego spędzenia czasu z dala od zgiełku i zatrutej atmosfery miasta. Było to dla mnie miłym zaskoczeniem i ciekawostką. Pełniąc podobną rolę w latach ubiegłych nie było takiego zwyczaju. Zarówno ja, jako organizator jak i reszta uczestników byliśmy po prostu grupą osób, którzy wspólnie realizowali swoje zainteresowania i wspólnie byli dla siebie niezbędni. Nie było potrzeby i miejsca na podziękowania. Sądzę, że takie podejście mieli w tych czasach wszyscy organizatorzy różnych poczynań o charakterze sportowym czy rekreacyjnym. Słowem, nie byliśmy działaczami społecznymi w powszechnie przyjętym znaczeniu. Tworzyliśmy zespoły ludzi otwartych na realizację swoich wspólnych celów i nie było zwyczaju oczekiwania na wdzięczność, bez względu jaki miało się w tym udział i ile czasu się temu poświęciło.
Z inicjatywy licznej grupy narciarzy w latach siedemdziesiątych powstało Ognisko TKKF. Do grona założycieli Ogniska należeli: Stanisław Biel, Antonina Cebulska-Wasilewska, Bronisław Motyka i Michał Waligórski, entuzjasta narciarstwa, organizator pierwszych i niestety jedynych mistrzostw narciarskich. IFJ w Szczawie. Ciekawostką zawodów był elektroniczny pomiar czasu zbudowany specjalnie na te zawody przez Tomka Nowaka. Do imprez najbardziej udanych organizowanych przez Sekcję Narciarską zaliczyć należy coroczne obozy narciarskie w Szczyrku organizowane przez Antoninę Cebulską-Wasilewską ,wieloletniego sekretarza Ogniska, pełną zapału i pomysłów organizatorkę wielu bardzo udanych imprez.
Dużym zainteresowanie cieszyły się coroczne zawody w tenisie stołowym o mistrzostwo Instytutu. Wśród czołowych zawodników, wielokrotnych zdobywców czołowych miejsc należałoby wymienić; Franciszka Kościelniaka, Ryszarda Bochenka, Romana Kmiecia, Stanisława Rogowskiego.
Wśród licznych sekcji Ogniska TKKF była również Sekcję Caravaningowa, dysponująca trzema przyczepami campingowymi, które można było wypożyczać. Początkowo Sekcją kierował Bronisław Motyka, następnie Eugeniusz Mnich. Sekcja Żeglarska dysponowała dwoma łodziami typu Omega i mniejszą typu Inka , zbudowaną przez grupę żeglarzy z inicjatywy i pod kierunkiem Jerzego Koperskiego. Dużą pomoc w jej wykończeniu i zakupie przyczepy do transportu łodzi wykazał Jerzy Dec. Wieloletnimi opiekunami Sekcji Żeglarskiej i organizatorami wielu turnusów żeglowania po jeziorach mazurski był Erazm Dutkiewicz oraz Edward Cichoń.
Najlepszym przykładem na poparcie okoliczności powstawania grup o wspólnym zainteresowaniu i realizacji swych zamiłowań była budowa kortów. Ponad sto osób, które przez cały okres budowy czynie uczestniczyło w ich budowie, i którzy jak ja chcieliśmy grać w tenisa na terenie Instytutu na kortach zbudowanych własną pracą. Aby z realizować ten zamiar trzeba było uzyskać poparcie Dyrekcji Instytutu. i wykorzystać zapał i wysiłek wielu ludzi.
Z tym nie było problemu, gdyż Dyrektor Instytutu prof. Zbigniew Bochnacki grał w tenisa, a chętnych rąk do pracy nie brakowało. Gorzej było z pieniędzmi, dla których dyrekcja nie znalazła tytułu prawnego uzasadniającego użycie ich na ten cel. O tym fakcje dowiedziałem się od prof. Bochnackiego dopiero kiedy już zdecydowano, że koordynacje i odpowiedzialność za opracowanie projektu kortów i jego realizacje z ramienia Ogniska TKKF powierzono mnie.
Ze strony Dyrekcji dostałem zapewnienie że mogę liczyć na daleko idącą pomoc, ale o pieniądze i materiały i musimy wystarać się sami. Aby wywiązać się z podjętych zobowiązań należało przedsięwzięciu nadać modny i zarazem obowiązkowy charakter w tym okresie, czyli podjąć zobowiązanie w imieniu załogi Instytutu do zbudowania kortów w „czynie społecznym”. Do tego rodzaju zobowiązań podejmowano się w wielu instytucjach, licząc na pomoc ze strony władz i przedsiębiorstw lokalnych. Tak więc pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było przedłożenie do podpisu prof. Bochnackiemu projektu zarządzenia Dyrektora IFJ o powołaniu Społecznego Komitetu Budowy Ośrodka Rekreacyjnego w celu zbudowania na terenie Instytutu dwóch kortów do tenisa i ścieżki zdrowia. . W skład komitetu oprócz Profesora, jako przewodniczącego weszli przedstawiciele partii, związków zawodowych oraz poszczególni kierownicy działów technicznych Instytutu.
Pomoc ze strony Instytutu była znacząca, a szczególnie Działu Głównego Mechanika, którym kierownikiem początkowo był Władysław Babiarz, a potem Jerzy Flanek. Na szczególne wyróżnienie z grona pracowników tego działu zasłużyli: Władysław Wiertek i i Ludwik Janus, na których fachową pomoc i życzliwość można było zawsze liczyć.
Dzięki różnego rodzaju staraniom i zabiegom udało się zdobyć wystarczające środki finansowe i materiały, a nawet w końcowym etapie prac uzyskać pomoc fizyczną z zewnątrz, w postaci ekipy więźniów, która pod naszym kierunkiem wykonała najbardziej pracochłonną pracę, kładąc trzy ostatnie warstwy nawierzchni kortów zgonie z wymogami projektu..
Zakończenie budowy kortów miało uroczystą oprawę łącznie z przecięciem wstęgi i udziałem kapeli ludowej z Bronowic w strojach regionalnych. Pokazowego seta na korcie wobec licznie zgromadzonych pracowników i zaproszonych gości. rozegrał Leszek Hajduk ze swoją partnerką.. Główne uroczystości połączone z rozdaniu nagród i dyplomów odbyły się w auli Instytutu. Do grona osób szczególnie wyróżnionych zaliczyć należy: Marię Mirek, dzięki staraniom której otrzymaliśmy z Huty Sendzimira słupy na ogrodzenie kortów za przysłowiową złotówkę , Mirosławę Jasińską, która zainspirowała mnie pomysłem zbudowania kortów i dzielnie wspomagała w ciężkich chwilach ich budowy oraz Stanisława Łazarskiego, bez którego pomocy nie byłoby „prezentów” dla towarzyszy z Dzielnicowego Komitetu Czynu Społecznego, a tym samym nie byłoby transportu do przewiezienia wielu dziesiątków ton materiałów i wyasfaltowanej drogi do kortów i boiska treningowego.
Fakt powstania kortów w Instytucie odnotowała prasa krakowska.
Sytuacja polityczna i gospodarcza początku lat osiemdziesiątych nie sprzyjała do czynnego uprawiania tenisa i tylko znikomy procent ludzi zaangażowanych przy budowie kortów na skutek pogarszającej się z dnia na dzień sytuacji materialnej społeczeństwa i szalejącej inflacji chciała z nich korzystać. Na domiar złego stan wojenny spowodował trudności z korzystania z kortów. Przez pewien okres potrzebna była przepustka lub specjalne zezwolenie na pozostawanie na terenie Instytutu poza godzinami pracy, co w znacznym stopniu zniechęcało lub w ręcz uniemożliwiało korzystanie z kortów. Dopiero po licznych staraniach udało się uzyskać pieniądze i nakłonić właściciela gruntu by nam odsprzedał pas ziemi pod drogę umożliwiającą dojście do kortów od strony południowej. Skorzystały z tego dzieci i rodziny pracowników, jak również pracownicy niektórych krakowskich uczelni i instytutów. Do tych ostatnich należeli miedzy innymi Janusz Ondrusz i Jerzy Dąbrowski z Akademii Rolniczej, Jerzy Vetulani, Ryszard Przewłocki z Instytutu Farmakologii i wiele innych, których nazwisk nie pamiętam oraz liczna grupa pracowników AGH z Antonim Łopatą na czele. To właśnie dzięki jego staraniom mieliśmy przez parę sezonów kortowego, który dbał o stan nawierzchni kortów i przyjmował rezerwację kortów .
Pojawienie się Pana Stanisława Waydy na naszych kortach jako trenera można uznać za nowy rozdział rozwoju tenisa w Instytucie. Przez szereg lat miałem możliwość współpracować z Panem Stanisławem Waydą, jako przewodniczący Sekcji Tenisa i opiekun kortów i muszę przyznać, że mimo różnicy zdań jakie czasem miewaliśmy w kwestii dotyczącej organizacji i właściwego wykorzystywania kortów, jego zasług w rozwój tenisa w Instytucie w tym okresie nie sposób przecenić. Mam nadzieję, że ten pogląd nie tylko ja podzielam, lecz wszyscy, którzy mieli możliwość być jego uczniami, a tych były dziesiątki. zarówno wśród pracowników jak i ich rodzin.
Na zakończenie mych wspomnień niech mi wolno będzie wyrazić nadzieję, że tak jak dawnej tak i obecnie wspieranie czynnego wypoczynku poprzez sport i rekreację zarówno za strony Kierownictwa Instytutu jak i samych pracowników nadal będzie właściwie doceniane, przynosząc obopólne korzyści, powodując tym samym zapisanie nowej jeszcze lepszej karty w historii Instytutu w również w tej dziedzinie działalności - dbałości o rozwój czynnego wypoczynku pracowników.
Czego spełnienia z okazji 30 lecia powstania kortów z całego serca życzę.
Kraków, lipiec 2010r.